Jakub Knera / noweidzieodmorza.com
Mamy trójmiejskie nagrody muzyczne, ciekawych twórców i imprezę, która jak żadna inna wcześniej, promuje ich twórczość – przyznając wyróżnienia i prezentując covery młodych wykonawców, grane przez muzyków obecnych na scenie od kilku dekad. Dlatego pierwsza edycja nagród Doki to wielki sukces.
Więcej na tamat DOKÓW na noweidzieodmorza.com i na trójmiasto.pl
LINK DO RECENZJI PŁYTY Olo Walicki Kaszebe 2
Marta Ratajczak / BABSKIM UCHEM
LINK DO RECENZJI PŁYTY Kot (czy też kotka?)
Jacek Skolimowski / T-MOBILE MUSIC
(09.03.2014)
PŁYTOTEKA: Olo Walicki i Biblia z Coltranem
Jakiej płyty słuchał w dzieciństwie o świcie, a jakiej jako nastolatek z kolegami po nocy? Którą kasetę zabierał w walkmanie na wagary, a które płyty woził ze sobą samochodem na trasy koncertowe? Olo Walicki opowiada o albumach przełomowych w jego życiu.
rozmawiał Maciej Józefowicz / newsweek.pl
THE SAINTBOX. PODRÓŻ PO ZMYSŁACH I LĘKACH
Jeśli staramy się być twórcami poszukującymi, to właśnie to jest nasza droga - mówią o projekcie The Saintbox jego autorzy: Gaba Kulka, Olo Walicki i Maciek Szupica. (...)
Paulina Pilarczyk / wiadomosci24.pl
EWA FILM MUSIC – nowa płyta Olo Walickiego
Stworzenie muzyki do filmu, którego akcja jest tak wyrazista i "mocna" emocjonalnie jak w "Ewie" Adama Sikory i Ingmara Villqista, to dla kompozytora nie lada wyzwanie. Olo Walicki poradził sobie z nim jednak doskonale.
(...) Akcja obrazu rozgrywa się na Górnym Śląsku i opowiada historię Gizy - czterdziestoletniej żony i matki, która zmuszona trudną sytuacją materialną, postanawia zarabiać na utrzymanie rodziny poprzez sprzedawanie swojego ciała.
Na płycie znalazło się 14 utworów, które podzielić można na dwie grupy. Pierwsza z nich oparta jest na dźwiękach fortepianu (Sławek Jaskułke), klarnetu (Wacław Zimpel), kontrabasu (Olo Walicki), perkusji (Michał Gos), a także niezwykłym, barokowo brzmiącym głosie Kiry Boreczko-Dal. Ten fragment płyty opowiada o emocjach towarzyszących bohaterom (strachu, smutku, niepewności, nadziei, oczekiwaniu). Z kolei część druga to połączenie muzyki klubowej i elektronicznej, kojarzącej się nam ze stylistyką typową dla pubów i nocnych klubów. Ponadto sugestywne tytuły ("Pierwszy klient", "I Kinda Like It Darling", "Motyw przyjaźni") niejako podpowiadają słuchaczom, co będzie tematem danego utworu.
Największą uwagę podczas słuchania płyty zwraca jej minimalizm - niczym nie okraszona surowość brzmień, dająca wrażenie szczerości i autentyczności. Walicki za pomocą jednego instrumentu potrafi zbudować ogromne napięcie (uderzenia bębnów zwiastujące, że za chwile coś się wydarzy, dźwięki fortepianu wprowadzające uczucie niepokoju). Trudno nie wspomnieć tu o największym - moim zdaniem - atucie tej płyty czyli wzruszającym, przejmującym i przenikającym do wewnątrz, głosie sopranistki Kiry Boreczko-Dal. Jest w nim coś tak niezwykłego, że trudno to opisać słowami. Ale z pewnością pozostaje on w pamięci na długo. Płyta Olo Walickiego to świetna propozycja dla wszystkich lubiących nietypowe i oryginalne brzmienia, które wzruszają i skłaniają do refleksji.
Agata Trzepierczyńska / independent.pl
OLO WALICKI: EWA FILM MUSIC
czyli jazz w familokach
(...) Zanim autorka recenzji miała okazję zobaczyć „Ewę”, kontakt z filmem zaczął się właśnie od muzyki. 14 kompozycji na płycie"EWA film music" o mocno sugerujących tytułach, jak np. „Pierwszy klient”, „Motyw przyjaźni” czy „I kinda Like it Darling” daje wstępny obraz tego, z czym przyjdzie się zmierzyć potencjalnemu widzowi. Co najbardziej urzeka w muzyce Walickiego to minimalizm dźwiękowy, który idealnie odpowiada prostocie i dosadności filmu, a także stylistyczny dualizm – z jednej strony postawienie na instrumenty klasyczne w kameralnym składzie oraz kobiecy sopran, z drugiej elektronika i klubowe klimaty.
Zestawienie klasycznego trio (fortepian, kontrabas i perkusja) z krystalicznym i czystym damskim sopranem towarzyszy scenom, w którym bohaterowie przeżywają skrajny dramat lub doświadczają przebłysku nadziei i zwyczajnego ludzkiego zachwytu nad prostymi rzeczami. Szczerość muzycznej wypowiedzi i jasne brzmienie w połączeniu z wybranymi scenami stwarza w wyobraźni widza iluzję, że być może życie bohaterów nie jest tak okrutne jak by się mogło zdawać. Mimo iż partia fortepianu nie należy do szczególnie popisowych oraz rozbudowanych w aspekcie harmonicznym, to przekonuje dobrym rozplanowaniem energii oraz specyficznym brzmieniem, za które odpowiada Sławek Jaskułke, należący do czołówki młodych polskich pianistów jazzowych. Infantylny fortepian w „Uśmiechu papużki” okraszony elektroniką oraz kontrabasem col legno zmienia charakter na dziecinnie naiwny, a zarazem kojąco spokojny w „Motywie przyjaźni”. Maniera maksymalnie prostego, przejrzystego i wyrazistego fortepianu wtopiła się także w partie wokalne, śpiewane przez sopranistkę Kirę Boreczko-Dal, z którą Olo Walicki współpracował przy nagrywaniu muzyki do wcześniej wspomnianego projektu "Trauma Theater - Theater der Liebe".
Z drugiej strony Walicki sięgnął po elektronikę w celu odmalowania klubowej atmosfery. Już sam tytuł „Pierwszy klient” staje się impulsem dla wyobraźni, a połączenie z ciężkim klubowym beatem w transowym, nieco psychodelicznym klimacie zacieśnia więź łączącą widza z dramatem głównej postaci, czyli z Gizą. Podobnie rzecz ma się z kompozycjami elektronicznymi okraszonymi intymnym wokalem jak „Your Mad Quest” czy wspomniane wcześniej „I kinda Like it Darling”, które nasycone erotyzmem towarzyszą rozpustnym scenom z klubu nocnego.
Walickiemu udało się skomponować materiał, który w połączeniu z akcją sceniczną będzie potrafił subtelnie podkreślić niuanse, które bez muzyki mogłyby pozostać niedostrzeżone i ukryte w gęstwinie ludzkiego dramatu codzienności. Można jedynie żałować, że Villqist i Sikora nie wykorzystali w pełni potencjału drzemiącego w kompozycjach Olo Walickiego, ograniczając ścieżkę dźwiękową do minimum.
fabryka.pl
Olo Walicki stworzył muzykę zdeterminowaną przez obraz i fabułę, ale będącą także jego delikatnym i przejmującym uzupełnieniem. Obok wyraźnych inspiracji muzyką klubową - w klubach bowiem rozgrywa się "gros" filmowej fabuły - wprowadza operowy sopran (znakomita Kira Boreczko-Dal), jakby podkreślając ludzkie cechy w raczej zdehumanizowanych klimacie klubowych bitów. Partie instrumentalne wykonują tu młodzi polscy muzycy związani z jazzową awangardą i koncertujący oraz nagrywający wraz z Olo Walickim - klarnecista Wacław Zimpel, pianista Sławek Jaskułke oraz perkusista Michał Gos.
Łukasz Rudziński / trojmiasto.pl
Taniec i moc kontrabasu.
Po premierze "Fruu" Teatru Dada von Bzdülöw
Marta Rzepka / mojemiasto.pl
Niekonwencjonalny SAINTBOX
Zespół SAINTBOX (Gaba Kulka, Olo Walicki, Maciej Szupica) wystąpił wczoraj na festiwalu Jazz Jantar w klubie Żak.
Zespół SAINTBOX jest bardzo nowatorskim, zaskakującym projektem. Już od początku wczorajszego koncertu widać było, że będzie on inny niż wszystkie dotychczas nam znane występy. Muzycy byli ukryci za trzema wielkimi ekranami, na których dzięki rewelacyjnej pracy świateł, było widać ich cienie a także różne wizualizacje, zdjęcia oraz video ze światowych telewizji.. Przy każdym z muzyków ustawione były kamery, z których obraz był także przenoszony na te ekrany.
Był to koncert premierowy, muzykę napisał Olo Walicki a większość tekstów – Gaba Kulka. Muzyka od początku wprowadziła nastrój mistyczny, a chwilami nawet transowy, w czym pomagał obraz który idealnie współgrał z muzyką. Instrumentarium było dość bogate mimo, że na scenie znajdowały się tylko trzy osoby – pojawiły się instrumenty klawiszowe, ukulele, kontrabas, gitara basowa, kalimba... co dodało niesamowitej przestrzeni w utworach.
W połowie koncertu, na jeden utwór, zostały usunięte ekrany i naszym oczom ukazali się muzycy przebrani za mnichów – wszyscy ubrani w czarne szaty, z czarnymi makijażami na twarzach.
Koncert pozostawił po sobie duży niedosyt. Po takiej sztuce chciałoby się posłuchać jej raz jeszcze.
Niestety był to na razie pierwszy i ostatni koncert tego zespołu, jednak żywię nadzieję że jeszcze kiedyś nadarzy się okazja, żeby po raz drugi wysłuchać tego niezwykłego projektu.
zdjęcia z koncertu (link do żródła)
Jakub Knera / popupmusic.pl
To jedna z najciekawszych tegorocznych kolaboracji. Muzyk jazzowy, Olo Walicki, słynąca ze świetnych piosenek i głosu Gaba Kulka oraz Maciek Szupica, niegdyś członek Dick4Dick, teraz muzyk Gypsy Pill i twórca wizualny, wspólnie stworzyli nowy skład Saintbox. Na początku listopada wystąpili z nim w ramach Festiwalu Jazz Jantar w Gdańsku, ale jak zapowiadają już pracują nad udoskonalaniem projektu i przygotowują się do kolejnych występów. Saintbox przede wszystkim objawia się jako koncertowe widowisko. Zanurzone trochę w muzyce folkowej a trochę w improwizowanej, kompozycje Walickiego brzmią tajemniczo i misternie jak na sakralne inspiracje przystało. Do nich obrazy i wizualizacje dodaje Szupica, dzięki czemu otrzymujemy muzyczny rytuał, który potęguje fakt, że trójka wykonawców występuje zasłonięta... w tytułowym pudełku. (…)
Przemysław Rydzewski / trojmiasto.pl
To będzie najważniejsza premiera tegorocznego festiwalu Jazz Jantar. Pomysłodawcą i autorem muzyki debiutującego Saintbox jest Olo Walicki, za teksty i śpiew odpowiada Gaba Kluka, a za towarzyszący dźwiękom obraz wideo - Maciek Szupica. O tym, co kryje tajemnicze pudełko, manifeście artystycznym oraz scenicznym kapłaństwie z artystami rozmawia Przemysław Rydzewski.
(…)
"Święte Pudełko" przywodzi na myśl symbolikę pokusy - kto jej ulegnie poniesie straszną karę. Co stanie się, gdy otworzymy wasze pudełko? Skąd pochodzi nazwa i czego spodziewać ma się publiczność Jazz Jantaru?
Gaba Kulka: Nazwę Saintbox wymyślił Olo, ale nie wpadłam na skojarzenie z puszką Pandory, jakie sugerujesz. To ciekawe! Dla mnie to coś pomiędzy relikwiarzem, a tajną skrytką na drogocenne dla nas rzeczy. To też proces wkładania i wyjmowania owych rzeczy, a przez to zmieniania ich natury, zaskakiwania. Wizualnie i muzycznie bawimy się w zakrywanie i odkrywanie tego, co publiczność często bierze za pewnik: grupę ludzi stojących przed nimi na scenie, połączenie widoku z tym, co słyszą. Chcemy pokazać coś innego, nagiąć kąt widzenia. Także tekstowo jest to gra pomiędzy zrozumiałym i niezrozumiałym. Zabawa w chowanego.
Maciek Szupica: Dla mnie Saintbox to przede wszystkim możliwość wypowiedzenia się w języku, który stworzyliśmy razem z Gabą i Olem. Nie wiem, na ile jest on popularny, ale to materia, w której dobrze się czuję. To język, w którym staramy się przekazać wiele z myślą o indywidualnej interpretacji odbiorcy. To pewnego rodzaju manifest artystyczny.
To będzie zbiór utworów, czy może nierozerwalny koncept, który nie może istnieć bez swoich poszczególnych elementów?
G.K.: Wydaje mi się, że zaczęliśmy od zewnątrz, a skończyliśmy w środku. W tym procesie luźne elementy bardzo mocno zrosły się ze sobą i wydają się być nierozerwalnymi.
O.W.: Dla mnie to zbiór utworów, ale budowany w oparciu o pewną koncepcję dramaturgiczną. To sposób podejścia bliższy budowaniu scenariusza. (…)
Przemysław Rydzewski / trojmiasto.pl
(...) najnowszy album Ola Walickiego wymaga od słuchacza wielkiego zaangażowania, bowiem tej płyty się nie słucha - w niej się uczestniczy.
"Trauma Theater Theater der Liebe" to pewnego rodzaju kontemplacja oparta na wielkim kontraście. Słuchamy bohaterów, którzy uniesieni dramatem chwili wyrzucają z siebie groźne słowa, a w tle słyszymy muzykę kojącą (...), znowu pozorna domowa sielanka napotyka na niepokojące odgłosy (...). Ta dwuznaczność dobra i zła, ukazana w tak różnych płaszczyznach oddziaływania na słuchacza, to najwyższa wartość tego albumu.
"Koncert, promujący najnowsze dzieło Ola Walickiego, "Trauma Theater - Theater der Liebe", pokazał, że jest on artystą niezwykłym. Kompozytorowi udało się połączyć wrażliwość muzyczną z teatralną, stwarzając tym samym zupełnie nową jakość w sztuce.
Składała się na nią przede wszystkim wspaniała gra nowego zespołu kontrabasisty - w szczególności gra podwójna, bo dźwiękowo-aktorska, perkusisty Christiana Lilingera - a także oprawa świetlna Macieja Szupicy.
(...) Olo Walicki po raz kolejny zaskakuje. W moim skromnym odczuciu artysta ten posiadł niezwykle cenną zdolność operowania sztuką na, unoszącej się ponad treścią, płaszczyźnie formy."
Krzysztof Kuczkowski / Strony
"Trauma Theater - Theater de liebe" jest od strony muzycznej projektem elektryzującym.
(...) Olo Walicki jest niezwykle świadomym leaderem i basistą kompletnym, lubiącym potężne brzmienie, czysty akustyczny sound, Mikołaj Trzaska przez lata otrzaskiwania się w różnych projektach wyrósł na mistrza muzyki improwizowanej, jego solówki saksofonowe są najwyższej próby. Kalle Kalima swobodnie porusza się po różnorodnych rejestrach improwizacji gitarowej, od stylistyki jazzowej po funkową czy zgoła rockową.
Christian Lillinger zdobył chyba największe uznanie widowni i trudno się dziwić. Oglądałem już na estradzie sławy perkusji od Andrzeja Nebeskiego po Józefa Piotrowskiego i od Tony'ego Williamsa i Billy'ego Cobhama po Jeffa "Tain" Wattsa, ale występu tak zabawnego, porywającego, profesjonalnego i szołmeńskiego jeszcze nie widziałem!"
Rafał Księżyk / Dziennik
Jeden z najciekawszych polskich jazzmanów młodego pokolenia, Olo Walicki, nagrał świetny album "Kaszebe". Ta płyta z wysmakowanymi balladami pop wyśpiewanymi w ginącym języku jest światowym ewenementem.
(...) Jazzowa finezja wykonania, eksperymentalny pazur produkcji oraz popowa lekkość narracji - taki jest przepis na „Kaszebe” (...).
Daniel Wyszogrodzki / Zwierciadło
Już od pierwszego riffu kontrabasu i od pierwszych taktów wokalizy, staje się jasne, że słuchamy muzyki niezwykłej. I nagle rozpoczyna się recytacja w dziwnym języku...
(...) Olo Walicki udowodnił, że w folklorze regionu nie musi być nic archaicznego. To we Wdzydzach jest skansen, a na jego płycie muzyka na wskroś nowoczesna, elektroniczne klimaty klubowe i alternatywny rock uszlachetnione wyeksponowaną pracą kontrabasu oraz wokalizami solistek. Na naszym upadającym i przytłoczonym zalewem „oratoriów” rynku płytowym, projekt „Kaszebe” uderza świeżością. I wpisuje się w światowy trend do korzystania z korzeni kultury bez patosu i popadania w etnografię.
Michał Padkowski / Portal Łódzki
To ważna i wyjątkowa płyta. Olo Walicki jest muzykiem, którego talent rozwija się w sposób wręcz wzorcowy, a jego muzyczne poszukiwania stawiają go w ścisłej czołówce europejskiego jazzu.
(...) Ważne jest odkrycie dla publiczności muzycznej kultury Kaszubów. To źródło inspiracji dotąd nie było eksploatowane w sposób, na jaki tradycje tego regionu zasługują. Olo Walicki przeciera ten szlak i czyni to w sposób totalny
(...) Powstała muzyka jedyna w swoim rodzaju, przekraczająca granice gatunków, odkrywająca dotychczas nieznane szerzej obszary polskiej kultury. To wielka sztuka i wielki artystyczny sukces.
Janusz Jabłoński / Tygodnik Powszechny
Olo Walicki wypracował sobie opinię jednego z najsolidniejszych kontrabasistów polskiego jazzu, ale jest również wybitnym kompozytorem i pomysłodawcą oryginalnych mariaży muzycznych.
(...) Słucham płyty "Kaszëbë" od dwóch tygodni, a po kilkudziesięciu przesłuchaniach ciągle nie mam dosyć, ba, już teraz wpisuję ją na pierwszej pozycji wśród kandydatów do tytułu mojej prywatnej płyty roku.
Piotr Lewandowski / PopUp Magazine
(...) "Kaszebe", jawi się jako fenomen unikatowy w skali polskiej, a może i światowej, choć bynajmniej nie jest projektem folkowym per se.
(...) wraz ze swoim septetem Walicki stworzył muzykę, która nie jest ani reinterpretacją kaszubskiej tradycji, ani osadzaniem jej owoców w nowym kontekście, lecz uważną, porywającą i absolutnie współczesną kreacją.
Właściwie już tylko wykorzystanie na "Kaszebe" otwartych, wyimprowizowanych jazzowych form w ramach frapujących w swej
piosenkowości kompozycji, zasługuje na olbrzymie uznanie, podobnie jak
nowoczesne podejście do jazzowego brzmienia i zwiewne łączenie akustycznego instrumentarium z elektrycznym posmakiem godnym Chicago -
metoda niby spotykana, ale rzadko realizowana z takim smakiem jak tutaj.
(...) "Kaszebe" jest albumem pięknym i wciągającym, tak pięknym, że należy go postrzegać i doceniać nie poprzez kontrast z dominujących uskansenowieniem kultury tradycyjnej, lecz dla jego wartości samej w sobie. Choć nie sposób wyobrazić sobie tej płyty w oderwaniu od kaszubskiego kontekstu, to jednak ważne jest, jak to tło i inspiracja doprowadziły do stworzenia muzyki nowoczesnej i wrażliwej.
W I Ę C E J
Przemysław Rydzewski / trojmiasto.pl
MUZYCZNY TEATR OLA WALICKIEGO
Koncert, promujący najnowsze dzieło Ola Walickiego, "Trauma Theater - Theater der Liebe", pokazał, że jest on artystą niezwykłym. Kompozytorowi udało się połączyć wrażliwość muzyczną z teatralną, stwarzając tym samym zupełnie nową jakość w sztuce.
Najnowsza płyta i promujący ją występ na deskach gdańskiego Teatru Wybrzeże podsumowuje dotychczasową współpracę Walickiego z Ingmarem Villqistem, a tym samym - spotkanie z muzyką teatralną. Album zawiera 30 utworów, w których przeplatają się kompozycje, może bardziej należałoby powiedzieć - tematy dźwiękowe z głosami aktorów, recytujących fragmenty przedstawień. Tym samym poniedziałkowy koncert na scenie gdańskiego Teatru Wybrzeże stanowił dla mnie wielką zagadkę. Czy uda się pokazać na scenie tę niezwykle spójną materię, stanowiącą odrębny, całościowy byt?
Oczywiście Walickiemu udało się tego dokonać, a tym samym, po raz kolejny, udowodnił swoją artystyczną niezwykłość. Kompozytor połączył wrażliwość muzyczną z wrażliwością teatralną, stwarzając zupełnie nową jakość w sztuce. Składała się na nią przede wszystkim wspaniała gra nowego zespołu kontrabasisty - w szczególności gra podwójna, bo dźwiękowo-aktorska, perkusisty Christiana Lilingera - a także oprawa świetlna Macieja Szupicy.
Zanurzona w teatralnych ciemnościach publiczność była świadkiem niezwykłego muzycznego przedstawienia. Samplowane głosy aktorów przeplatały się z najróżniejszymi dźwiękami, które wydobywali artyści. "Trauma Theater - Theater der Liebe" na żywo to bowiem nie tylko wzbogacona efektami gra pochodzącego z Finlandii gitarzysty, Kalle Kalima, czy niezawodny saksofon Mikołaj Trzaska, ale też odgłosy sprężynowych piłkarzyków, sprzętów kuchennych czy dmuchania w megafon. A wszystko w otoczce zadymionych świateł, które wyczarowały na scenie zupełnie nowy świat.
Muzyka, którą Olo Walicki oprawił przedstawienia Ingmara Villqista stanowi dla nich swoistą przeciwwagę. Gdy pisarz ustami aktorów mówi o dramacie egzystencji, muzyka uspakaja, koi, jest dobrem. I na odwrót - banalny dialog przerabia na pytanie o sens wszechrzeczy, niepokoi. Ta dwuznaczność, osiągnięta na dwóch różnych płaszczyznach oddziaływania na widza, jest największym i niepodważalnym sukcesem współpracy reżysera i kompozytora.
Olo Walicki po raz kolejny zaskakuje. W moim skromnym odczuciu artysta ten posiadł niezwykle cenną zdolność operowania sztuką na, unoszącej się ponad treścią, płaszczyźnie formy. Wystarczy wspomnieć poprzedni album, "Kaszëbë", gdzie do tematów ludycznych podszedł w sposób niekonwencjonalny. Podobnie jest w przypadku "Trauma Theater - Theater der Liebe" - muzyka unosi dramat bohaterów i ich przepełnione metafizycznym zapytaniem głosy. Wszystko jest spójne i doskonale się uzupełnia. Aż strach pomyśleć, jak wiele byśmy stracili, gdyby muzyka Ola Walickiego zakopała się w piwnicach teatru wraz z pamiątkowymi afiszami przedstawień w reżyserii Ingmara Villqista.
Katarzyna Chmura / Gazeta Wyborcza Trójmiasto
DŹWIĘKOWA MAŚĆ ŁAGODZĄCA
Zespół Ola Walickiego na koncercie w Teatrze Wybrzeże dokonał totalnej dekonstrukcji materiału z nowej płyty kontrabasisty ,,Trauma Theater - Theater der Liebe".
Walicki ma opinię jednego z najsolidniejszych kontrabasistów polskiego jazzu; jest również cenionym kompozytorem i pomysłodawcą oryginalnych mariaży muzycznych. Nowy projekt potwierdza tę tezę. Materiałem wyjściowym zarówno do powstania zarówno płyty, jak koncertu była muzyka ze spektakli teatralnych Ingmara Villqista: Sprawa Miasta Ellmit, Helmucik, Oskar i Ruth, Kompozycja w Słońcu, którą Walicki stworzył w latach 2003-2007. Na krążku znajdziemy wybrane fragmenty muzyczne ze spektakli wzbogacone, recytowanymi przez aktorów, fragmentami sztuk Villqista. Są to kompozycje lekkie, pogodne, refleksyjne, wpadające w ucho, lecz niebanalne. Urzekają ciekawymi melodiami, harmoniami i zestawieniami barw. Ich radosny charakter jest jednak pozorny, bowiem nierzadko towarzyszy mu w warstwie tekstowej pesymistyczne przesłanie (np. Pani Mario, Maść cukierkowa, Złote Geny). Rozdźwięk ten jest celowym zabiegiem formalnym, mający na celu teatralne uwydatnienie zła - tłumaczył Walicki. Muzyka ta wymyka się jednolitym kategoryzacjom stylistycznym. Znajdziemy w niej elementy jazzu, alternatywnego rocka, ambientu, współczesnej muzyki poważnej, czyli cały wachlarz doświadczeń muzycznych twórcy. Walicki zastosował tu typową technikę dla muzyki teatralnej - powtarzanie krótkich fragmentów, które są minimalnie modyfikowane bądź wzbogacane. Efektem jest przesunięcie nacisku z następstwa dźwięków na ich brzmienie, stąd muzyka ta ma charakter dość statyczny i sprawia wrażenie, jakby znajdowała się poza czasem. Idealnie nadaje się do kontemplacji w domowym zaciszu. W nagraniu płyty wzięło udział szerokie grono muzyków: Klaudiusz Baran: bandeon, Tomasz Błaszczak: wiolonczela, Jowita Cieślikiewicz: fortepian, Michał Czerw: klarnet, Kira Boreczko-Dal - śpiew, Maria Dąbrowska - śpiew, Michał Gos - perkusja, Anna Lasocka - śpiew, Maria Namysłowska-Rumińska - śpiew, Cezary Paciorek - fortepian, organy, Piotr Pawlak: gitara, Olo Walicki: kontrabas, gitara basowa, pianino, skrzypce, klawisze, instrumenty perkusyjne oraz trójmiejscy aktorzy.
Na koncertach promujących płytę w Sfinksie i Teatrze Wybrzeże Olo Walicki wraz ze swoim nowym zespołem, który współtworzą: Mikołaj Trzaska (saksofon, klarnet), Kalle Kalima (gitara) i Christian Lillinger (perkusja) dokonał totalnej dekonstrukcji materiału zawartego na płycie. Elementami wspólnymi pozostały w zasadzie jedynie tematy i amplituda emocjonalna kompozycji. Forma utworów zyskała bardziej zarysowany kształt oraz przestrzeń za sprawą włączenia części improwizowanych, barwa ostrości, a faktura ruchliwości. Olo Walicki dobrał sobie świetnych towarzyszy. 25-letni perkusista Christian Lillinger wykazał się kreatywnością i świetną techniką. Potrafił być niezwykle ekspresyjny, innym razem subtelny. Snuł na perkusji interesujące muzyczne opowieści, inspirując pozostałych członków zespołu. Gitarzysta Kalle Kalima tworzył wysublimowane melodie i świetnie czuł harmonie. Olo Walicki bardzo wszechstronnie eksploatował kontrabas, realizując na instrumencie zarówno podstawę harmoniczną, jak i melodie - grą smyczkiem. Mikołaj Trzaska wzbogacił całe brzmienie zespołu charakterystycznym dla siebie chropowatym brzmieniem saksofonu i yassową ekspresją.
Rafał Księżyk / Dziennik
BALLADA PO KASZUBSKU
Jeden z najciekawszych polskich jazzmanów młodego pokolenia, Olo Walicki, nagrał świetny album "Kaszebe". To płyta z wysmakowanymi balladami pop wyśpiewanymi w ginącym języku jest światowym ewenementem.
Języka kaszubskiego używa blisko 50 tysięcy mieszkańców Pomorza. Liczba ta
zmniejsza się z roku na rok. Mowa Kaszubów, należąca do grupy języków zachodniosłowiańskich, odchodzi do przeszłości. Warto ją więc utrwalać.
Olo Walicki wyszedł z założenia, że udana piosenka może okazać się skuteczniejszą metodą niż specjalistyczne rozprawy.
Dom i zarazem studio nagraniowe Walickiego znajduje się we Wdzydzach Kiszewskich, gdzie od stu lat działa skansen kultury Kaszubów. Ale artysta nie chciał, aby jego projekt kojarzył się z muzealnictwem i kulturą ludową. Postanowił stworzyć zestaw piosenek z pogranicza jazzowej ballady i nowoczesnego popu z tekstami napisanymi po kaszubsku. Nie każde słowo z tych miłosnych liryków będzie dla większości zrozumiałe, ale oryginalne brzmienie i melodia języka wystarczą, by oczarować słuchacza.
Projekt "Kaszebe" koncertową premierę miał w 2005 roku podczas XXVI Festiwalu Folkowego Europejskiej Unii Radiowej. W końcu ubiegłego roku został zarejestrowany w studiu, a teraz wydany na płycie pod tym samym tytułem. To jak dotąd najlepsza autorska płyta Walickiego, który potrafił tutaj przekroczyć stylistyczne podziały
i wykorzystać dotychczasowe doświadczenia. 33-letni Walicki należy do najbardziej wszechstronnych polskich muzyków.
Od 1992 roku, kiedy otrzymał nagrodę na festiwalu Jazz Juniors, grywa na kontrabasie z jazzową czołówką - od Namysłowskiego po Możdżera. Równocześnie uczestniczył
w poczynaniach popowych formacji Szwagierkolaska i Oczi Cziorne oraz nagrywał
z kwartetem dętym gdańskich filharmoników. Brał też udział w eksperymentalnych dokonaniach wyrastających ze sceny yassowej grup Niebieski Lotnik i Łoskot.
Przy realizacji "Kaszebe" Walicki połączył siły z wieloma przyjaciółmi.
Partie wokalne wykonują Maria Namysłowska i Karolina Amirian, na akordeonie gra Cezary Paciorek, a na perkusji Kuba Staruszkiewicz. Ale najważniejszy w tym gronie jest gitarzysta Piotr Pawlak, również producent całości. Muzyk znany m.in. z Łoskotu
i Kur dał subtelnym aranżacjom Walickiego nowoczesne brzmienie, które z dyskretnym smakiem przywołuje echa ambientu, postrocka, a przy tym pełne jest intrygujących niuansów.
Te rozwiązania skłoniły muzyków do rozluźnienia piosenkowej formy, dzięki czemu
całość nie stała się jedną z wielu płyt z wymuskaną balladą. Jazzowa finezja wykonania, eksperymentalny pazur produkcji oraz popowa lekkość narracji - taki jest
przepis na "Kaszebe". A jeśli jeszcze dodamy językową inwencję, mamy jedną
z najciekawszych polskich płyt sezonu.